W jednym z toruńskich domów zapanowała wielka żałoba. Jego właściciel, zamożny i szanowany kupiec, mimo posiadanych bogactw nie zdołał ocalić od śmiertelnej choroby największego ze swoich skarbów – umiłowanej żony. Kobieta zmarła przedwcześnie, pozostawiając krewnych w smutku i tęsknocie. Lamentom nie było końca, lecz należało ją pożegnać i wyprawić w ostatnią podróż.
Kupiec nie szukał długo najlepszego miejsca na pochówek żony. Musiała to być krypta w kościele świętych Janów. Obszerna, murowana z cegły i kamienia, taka, która przetrwa wieki. Czym prędzej dogadał się z proboszczem i nie pozostało nic innego, jak tylko złożyć nieboszczkę w kościele na marach i oczekiwać mszy żałobnej.
Mąż nie szczędził pieniędzy, by przyozdobić ciało ukochanej wspaniałymi klejnotami. Suknia przetykana złotą nicią, naszyjnik i błyszczące kamienie nęciły gapiów. Wabiły chciwe spojrzenia ciekawskich, obecnych pośród żałobników. Nic dziwnego, że jeden z nich uległ nikczemnej pokusie. Był to zakrystian. Gdy zapadła noc i kościół opustoszał, zakradł się w pobliże otwartej trumny. Jedynie świeca rozświetlała mrok, ale to wystarczyło, by wypatrzył najokazalszy pierścień. Łatwy łup był na wyciągnięcie ręki. Chciwość wzięła górę nad rozsądkiem, gdy tylko chwycił przystrojoną dłoń kobiety. Zdziwił się jednak, gdy opuchnięte palce nie chciały oddać pierścienia. Rozgniewany, postanowił dokończyć dzieła i odgryźć palec razem z klejnotem! W tej samej chwili nieboszczka podniosła przerażający krzyk. Przebudzona w zimnej i ciemnej świątyni wybiegła, nim złodziej się obejrzał. Podążyła ulicami Torunia do swego domu przyodziana w białą suknię widoczną z oddali w blasku księżyca. Ci, którzy nie mogli spać tej niezwykłej nocy i niechcący zerknęli przez okna, zobaczyli ją kroczącą w stronę ulicy Szerokiej. Na ich oczach szła ta, która dopiero umarła.
Nie wiadomo, jak wyglądało spotkanie kobiety z mężem. Pewne jest jednak, że proboszcz, który w największym zdenerwowaniu zjawił się o świcie w domu kupca, zobaczył parę uradowaną powtórnym spotkaniem. Wkrótce, na fasadzie domu stanęła rzeźba przedstawiająca kobietę w białej szacie. W ten sposób mąż upamiętnił radosny powrót ukochanej. Mieszkańcy, gdy ochłonęli już po tej sensacyjnej nocy, zaczęli opowiadać sobie historię o powstałej z martwych. Nazywali ją białą damą.
Nikt jednak nie mógł znaleźć zakrystiana. Dziwiono się, że tak nagle porzucił zajęcie. Czyżby postradał zmysły ze strachu i uciekł z miasta?
*
Dom przy ulicy Szerokiej 24 nie posiada już pięknego portalu z kamienną figurą Białej Damy. W kościele św. Janów zachowane są rozległe krypty, w których po dziś dzień spoczywają dawni torunianie.
Opracowanie legendy: Dom Legend Toruńskich