Było ciepłe lato, torunianie radowali się obfitymi zbiorami zbóż, w które obrodziła piękna ziemia chełmińska. Przedsiębiorczy kupcy handlujący żytem i pszenicą napełniali ziarnem swe spichlerze. Na polecenie burmistrza gromadzono zapasy, aby w mieście nie mogło zabraknąć jedzenia. Tymczasem opiekujący się spichlerzami zauważyli w ich okolicy myszy. Nie ma gorszego nieszczęścia niż wszędobylskie gryzonie. Po krótkim czasie myszy było tak wiele, że z pewnością spustoszyłyby wszystkie toruńskie magazyny.
Władze miasta orzekły – Wezwijmy na pomoc koty! – Sprowadzono sporą kocią gromadę, oczekując rychłego pozbycia się mysiej plagi. Spośród kotów wyróżniał się jednak bury kocur. Za nic w świecie nie chciał łapać myszy. Niekiedy tylko chwytał tłuste muchy i zjadał je, głośno mlaskając. Jego ulubionym zajęciem były spacery po murach okalających miasto. Najczęściej zaś wygrzewał się w słońcu strosząc futro. Zdobył także sympatię strażników miejskich. Często dostawał okruszki z ich śniadań, a nawet kawałek kiełbasy. Zimą dali mu miejsce w Bramie Chełmińskiej, aby nie musiał marznąć.
Pewnego mroźnego lutowego dnia 1629 roku, kocura zbudziły okrzyki i tupanie strażników. Zaciekawiony, jednym susem wyskoczył ze swojej skrzynki i znalazł się w środku wielkiego poruszenia. Na miasto najechali Szwedzi przysłani przez groźnego króla Gustawa Adolfa. Szturmowali mury miejskie. Wystrzały armatnie ogłuszały, mróz szczypał w nos, lecz kot wcale nie szukał cichego kącika. Dotąd leniwy, w końcu pokazał swoje waleczne oblicze. Odbijając się od ramienia jednego ze zbrojnych mieszczan, wskoczył na mur i atakował. Przyczajał się na wroga z góry i – jeśli tylko któryś przedarł się przez bramę – drapał go i gryzł. Z wielką zwinnością chwytał Szwedów za nogi i zadawał im liczne rany.
Walka trwała dwa dni i po wielokroć wystrzeliwała legendarna armata nazywana „Mnichem”. Koniec zawieruchy był dla torunian szczęśliwy. Zwycięstwo! Strażnicy broniący barbakanu i Bramy Chełmińskiej wyszli ze starcia cało, podobnie jak dzielny kot. Wieść o zasługach pręgowanego leniucha, który nie chciał łapać myszy, rozeszła się szybko. Opowiadano sobie o nim w karczmach i kramach. Aby okazać wdzięczność kociemu żołnierzowi, torunianie nadali nowe kocie nazwy budowlom obronnym znajdującym się wokół Bramy Chełmińskiej. Cztery smukłe wieże zostały Kocimi Łapami, baszta na jednym krańcu otrzymała miano Kociego Ogona, a ta na drugim – Kociego Łba. Barbakan zaś – jako najpotężniejszy – nazwano Kocim Brzuchem.
Dziś, wędrując do samego końca ulicy Podmurnej, zobaczyć można już tylko Koci Łeb. Basztę rozpoznacie po okrągłej sylwetce. Spróbujcie też poszukać kota przyczajonego na dachu kamienicy przy Rynku Staromiejskim nieopodal Dworu Artusa.
Opracowanie legendy: Dom Legend Toruńskich